Za Boga i Ojczyznę. Męczeńska śmierć ks. Stanisława Maciątka (1889–1940) w niemieckim obozie koncentracyjnym Sachsenhausen
Stanisław Piotr Maciątek urodził się 11 grudnia 1889 r. we wsi Siennica, parafia Nasielsk, diecezja płocka. W 1906 r. wstąpił do seminarium duchownego w Płocku, rok później został przyjęty do Towarzystwa Jezusowego. Nowicjat odbywał w Starej Wsi koło Rzeszowa, ukończył gimnazjum klasyczne w Chyrowie, studiował filozofię w Krakowie oraz teologię w Czechowicach i Starej Wsi, gdzie 8 lutego 1920 r. z rąk bp. Karola Fischera przyjął święcenia kapłańskie. Posługę pełnił m.in. w Krakowie, gdzie był ostatnim spowiednikiem bł. Anieli Salawy i współpracownikiem Apostolstwa Modlitwy. W 1923 r. opuścił zakon i wrócił do diecezji płockiej, gdzie posługiwał w Płocku, Baranowie i Czerwinie. Po utworzeniu diecezji łomżyńskiej był wikariuszem w Kobylinie, Małym Płocku, Suwałkach i Bargłowie. Od 1934 r. był administratorem parafii w Mikaszówce, a od 1937 r. proboszczem w Wiżajnach.
Problemy zdrowotne proboszcza, które nasiliły się latem 1939 r., skłoniły biskupa łomżyńskiego do przydzielenia parafii wikariusza. Został nim ks. Stanisław Wierzbicki, skierowany tu zaraz po święceniach. Stan zdrowia proboszcza okazał się jednak na tyle zły, że – mimo przybycia 22 czerwca 1939 r. wikariusza – poprosił biskupa o zwolnienie ze wszystkich obowiązków i zezwolenie na kurację leczniczą w Truskawcu. Do wyjazdu jednak nie doszło, bowiem 1 września 1939 r. wybuchła wojna. Począwszy od 17 września 1939 r., tj. od wycofania się z Wiżajn żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, nie było żadnego oficjalnego ośrodka władzy, gdyż administracja cywilna przestała funkcjonować, a wojska niemieckie nie przejawiały chęci zajęcia opuszczonego terytorium. Sowieci, którzy pojawili się 24 września i pozostali do 4 października, zajęci byli rabowaniem i nie przejęli odpowiedzialności za okupowany obszar. Wobec powyższego, chcąc zapewnić porządek i bezpieczeństwo mieszkańców, ks. Stanisław Maciątek 19 września 1939 r. powołał Komitet Straży Obywatelskiej z siedzibą na plebanii. 6 października do Wiżajn wkroczyły wojska niemieckie, a trzy dni później aresztowano m.in. obu księży i zamknięto w jednym z pomieszczeń domu katolickiego. 18 października ks. Maciątek został przeniesiony do aresztu gminnego, ks. Wierzbickiego zaś Niemcy uwolnili, informując go, że proboszcz jest oskarżony o namawianie wiernych do zatruwania studni i głoszenie podżegających przeciwko Niemcom kazań.
25 października zatrzymano również siostry felicjanki, które wraz z ks. Maciątkiem oraz innymi aresztowanymi zostały przewiezione do aresztu w Suwałkach. Siostry zwolniono 30 października i pozwolono im wrócić do Wiżajn, ks. Maciątek pozostał nadal w areszcie, ale od 1 listopada pozwolono mu odprawiać mszę św. w kaplicy więziennej. 14 listopada został zwolniony, do parafii wrócił dwa dni później, lokalne władze niemieckie wolały się jednak kontaktować z ks. Wierzbickim, udając, że nie dostrzegają powrotu gospodarza. 8 marca 1940 r. ks. Maciątek został aresztowany po raz drugi. Zwolniono go z aresztu 15 marca, ale nie pozwolono mu wrócić do Wiżajn. Przeniósł się więc do parafii w Mikaszówce, którą wcześniej administrował, ale już 6 kwietnia 1940 r. został aresztowany wraz z proboszczem ks. Stanisławem Konstantynowiczem i ponownie trafił do suwalskiego więzienia. W ramach tej akcji Niemcy aresztowali dwudziestu kapłanów i czterech kleryków z terenu wcielonej do Rzeszy Suwalszczyzny. Zarzucano im, że podtrzymywali ducha oporu przeciw narodowi niemieckiemu. Księży umieszczono we wspólnej celi. W porównaniu z tym, co czekało ich później, można stwierdzić, że warunki były znośne, bo pozwolono dostarczać im żywność i przekazywać odzież do prania. Ksiądz Maciątek objął duchowe przewodnictwo nad uwięzionymi, prowadził modlitwy, kilka razy przed świtem w kącie celi na walizce odprawiał z pamięci mszę św., do której służył mu ks. Kazimierz Hamerszmit.
17 kwietnia 1940 r. aresztowani księża zostali przewiezieni do obozu w Działdowie, gdzie znęcano się nad nimi poprzez głodzenie, bicie, pozbawienie wody do mycia i rzeczy osobistych, spanie na podłodze, upokarzające warunki sanitarne. Zaraz po przyjeździe ks. Maciątek odprawił ostatnią w swoim życiu mszę św. – podobnie jak w suwalskim więzieniu, za ołtarz posłużyła mu walizka. Również i tutaj przewodniczył modlitwom i podnosił na duchu załamanych psychicznie.
3 maja 1940 r. ks. Maciątek wraz z grupą innych kapłanów został przewieziony do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen na północ od Berlina. Warunki były równie złe jak w Działdowie, a nowo przybyłych przywitało przemówienie zarządcy, który stwierdził, że „to jest obóz dla żyjących i zmarłych. Chorych nie ma. Kto choruje, musi umrzeć. Każdy najmniejszy znak nieposłuszeństwa czy oporu będzie tłumiony bronią”.
Mimo urągających ludzkiej godności warunków „gdy wszyscy byli na izbie, ks. Maciątek rozpoczynał modlitwy”. W trakcie jednej z takich chwil zwrócił się z apelem do współwięźniów: „Bracia, rodacy! Może ja nie doczekam, wy macie wrócić w imieniu Kościoła i ojczyzny”.
Przez kilka tygodni urządzano uwięzionym tzw. sport, który polegał na biegach, skakaniu „żabką” z rękoma wyciągniętymi do przodu, rolowaniu się po ziemi, długotrwałym staniu w niewygodnej pozycji itp. Ksiądz Hamerszmit zauważył, że ks. Maciątek miał nabrzmiałe żyły na skroniach, trzymał się za serce. Na nogach miał wojłoki, było gorąco, nie mógł nadążyć za wszystkimi, dlatego był bity. Szybko tracił siły. Po zakończeniu tego swoistego okresu „kwarantanny” więźniów zagoniono do pracy, która polegała na przynoszeniu do obozu cegieł z odległości około dwóch kilometrów.
Ostatnie chwile ks. Maciątka we wspomnieniach ks. Hamerszmita przytaczam w całości: „Pewnego dnia zachorował, z placu apelowego znieśli go dwaj więźniowie, do których ks. Maciątek powiedział: »Głowa do góry, nie bójcie się, ja nie wrócę, wy wrócicie i Polska będzie«. Miał opuchnięte nogi, bo nerki były chore. Dostał zapalenia płuc, zaprowadzono go na rewir, czyli niby szpitalik i tam w czwartek dnia 27 czerwca 1940 r. zmarł jako ofiara za wiarę i Ojczyznę w 51. roku życia, w 20. roku kapłaństwa. Zwłoki spalono w krematorium”.
28 czerwca 1940 r. Wincenty Maciątek, brat ks. Stanisława, otrzymał telegram z obozu z informacją o jego śmierci. Mieszkająca w Wiżajnach siostra Stanisława Żurawiecka list od brata, w którym donosił o śmierci ks. Maciątka, otrzymała na początku lipca.
Ksiądz Maciątek, chociaż nie miał rodzinnych kontaktów z parafią, także pozostał w żywej pamięci osób, które miały szczęście spotkać go na swej drodze. W kościele znajduje się ufundowana przez parafian tablica upamiętniająca jego męczeńską śmierć.
Tekst - Jarosław Wasilewski, Oddziałowe Biuro Badań Historycznych Insytutut Pamięci Narodowej w Białymstoku